Żniwa
Jest czas siania i czas żniw. W życiu człowieka, nieco inaczej niż w świecie roślin, te okresy nie następująco sobie raz za razem, ale przeplatają się ze sobą wciąż i łączą, ponieważ nawet siejąc zbieramy plony, a zbierając je nie ustajemy w siewie.
Tak jest głównie w przypadku dzieci. Kitka ma już prawie 3 lata. Przerwę w blogowaniu zrobiłam kiedy skończyła roczek. Więc za mną dwa lata samego zbierania doświadczeń w macierzyństwie. To bardzo ciekawe, bo pamiętam doskonale, (zresztą są tego namacalne dowody – w postaci tekstów), że kiedy dziecię moje ledwo od podłogi odstawało, miałam swoją wizję macierzyństwa, którą wiele osób, z bloga i nie tylko, krytykowało i podawało w wątpliwość. Komentarze miały wydźwięk: „wszystko pięknie, ładnie, ale jeszcze jesteś młoda, dziecko masz małe, życie zweryfikuje te twoje śliczne wizje”. I co? I pstro. Życie toczy się dalej, dziecko rośnie, a ja postanowiłam się konsekwentnie trzymać swojego pomysłu na wychowanie i tak też zrobiłam. Robiłam tak przez dwa lata. Siałam. Nadszedł czas żniw.
Nie jedynych. Nie ostatnich. Ale pierwszych.
Nie jestem nieomylna, nie jestem idealna. Ale czuję, że odwaliłam dobrą robotę, kiedy widzę, że Ewa wyjaśnia, a nie drze się. Mówi: „ale mama, posłuchaj…”, bo wie, że faktycznie posłucham i sama słucha gdy ja coś tłumaczę.
Kiedy widzę, że czeka. Czeka na obiecane lody, cukierek, czeka na zabawę, na bajkę. Wie, że jeżeli coś obiecałam, to tak będzie. Nigdy nie składam obietnic bez pokrycia i to procentuje.
Kiedy widzę, że w zabawie – lub w stosunku do nas – zaskakująco często używa zwrotu: „nic nie szkodzi”. Nie robi wymówek, nie daje swoim zabawkom kar. Serce mi rośnie, gdy widzę, jak bawi się lalką i słyszę nagle: „Oj! Co się stało Pipi? Przewróciłaś? Nic nie szkodzi”. Czyli coś robimy dobrze.
Kiedy widzę, że na porządku dziennym są słowa: „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”. Wielu, naprawdę wielu ludzi radziło, żebym dała spokój i nie przypominała rocznemu dziecku o takich słowach. Ewa zaczęła je wymawiać (dość zniekształcone, ale jednak), zanim na dobre nauczyła się imion naszych psów. Absolutnym szokiem był dla mnie wieczór, gdy Ewa po bajce na dobranoc sama z siebie przeprosiła mnie za to, że rankiem tego dnia była niegrzeczna. Mimo, że jej zachowanie szybko się poprawiło i nie wracałyśmy więcej do tematu.
Kiedy idę z nią na zakupy i nie jestem jedną z matek sklepowych. Dwa razy zdarzyła jej się histeria w sklepie. Dwa. Obydwa razy ostrzegłam ją, że takie zachowanie jest niedopuszczalne i jeśli nie przestanie to wyjdziemy. Nie przestała – wzięłam ją pod pachę i wyszłam. Później zawsze wystarczyło ostrzeżenie.
Kiedy widzę, że przeważnie wystarczy mi Ewę ostrzec, albo czasem nawet na nią spojrzeć w odpowiedni sposób, żeby wiedziała, że przegina i się poprawiła. To nie jest zasługa zastraszania dziecka, tak jak to robią niektóre matki, ale zwykłej konsekwencji. Nie musiałam stosować dotkliwych, czy cielesnych kar. Wystarczyło po prostu konsekwentnie, za każdym razem dotrzymywać danego słowa. Tak w przyjemnych rzeczach, („w sobotę pojedziemy kupić ci książeczkę”), jak i w nieprzyjemnych, („jeśli dalej będziesz krzyczała, będziemy musiały wyjść ze sklepu”). W ten sposób dziecko nauczyło się, że mamie można ufać, więc jeśli grozi, że nie dostanę deseru, to znaczy, że nie dostanę. Pora się uspokoić.
Czy zawsze moje dziecko jest idealne? Nigdy nie krzyczy, nie jest niegrzeczne? Czy ja zawsze jestem idealna? Nigdy nie tracę cierpliwości, nie jestem zmęczona? Nie zawsze. Ale przeważnie. „Przeważnie” wystarczy. Bo kiedy przychodzi moment, że jestem rozdrażniona, zmęczona i na nią krzyknę, ona mówi mi spokojnie: „mama, nie trzeba krzyczeć” i jest OK. A kiedy ona ma gorszy dzień i wszystko jest na „nie”, ja też umiem znaleźć w sobie jeszcze kilka warstw cierpliwości, o których nie pamiętałam, że tam są.
Chwasty zdarzają się na najlepszych polach. Chodzi jednak o to, aby siać, siać, siać. Najtrudniej jest zawsze przed pierwszymi efektami. Zanim w ogóle wzejdzie twój plon. Łatwo uwierzyć tym, którzy mówią: „siejesz, a nic nie urośnie, tracisz czas.” Ale jeśli ich nie posłuchasz, to niedługo wszystko wykiełkuje, urośnie i pozostanie już tylko żąć. I dalej siać, siać, siać.
Pani Elżbieta K.
Jesteś nielukrującą mamą?
Skorzystaj z formularza www.dobra-mama.pl/mama-nie-lukruje i prześlij nam swoje teksty, a być może któryś z nich zostanie wybrany TEKSTEM MIESIĄCA, który nagrodzimy upominkiem, opublikujemy w naszym magazynie i na stronach internetowych.