Dobra mama nie musi być idealna
Idealna mama nigdy się nie smuci, nie płacze, nie czuje się bezradna. Idealna mama potrafi zawsze ukoić płacz dziecka, ma wszystko, co jest jej do tego potrzebne. Idealna mama nigdy się nie złości, jest cierpliwa, nigdy nie traci panowania. Idealna mama nigdy się nie spieszy, ma zawsze czas dla dzieci.
Perfekcyjna w każdym względzie
Idealna mama zaszła w ciążę w idealnym momencie swojego życia. Idealna mama nie wstydzi się swojego wieku i przemijającej urody. Idealna mama nie musi bać się o byt dziecka, o swoją pracę, o warunki, jakie mu zapewnia. Idealna mama nie przeżywa zwątpienia, nigdy nie jest zmęczona opieką nad swoimi dziećmi, nie skarży się, że jest jej trudno. Idealna mama odpowiednio długo karmi piersią, a potem tylko produktami wysokiej jakości lub własnej roboty. Idealna mama jest modna, czyta literaturę dla rodziców, dba o rozwój intelektualny dziecka już od poczęcia, chodzi z niemowlęciem na liczne zajęcia. Idealna mama jest ekologiczna, ćwiczy jogę, nosi dziecko w chuście, używa wielorazowych pieluszek. Idealna mama jest piękna, zawsze zadbana, uśmiechnięta. Idealna mama idealnie łączy macierzyństwo z ambicjami zawodowymi. Idealna mama rozwija swoje zainteresowania, znajduje czas dla siebie. Idealna mama ma idealnego partnera, który zawsze ją wspiera, towarzyszy w szkole rodzenia, aktywnie uczestniczy w opiece nad dzieckiem.
Złoty środek
Nasze oczekiwania w stosunku do samej siebie wypływają zarówno z naszego wnętrza – pragnień, ambicji, postanowień, jak również z oczekiwań innych osób – męża, mamy, teściowej, znajomych oraz z pewnej presji społecznej. Patrząc z własnej perspektywy niektóre z tych oczekiwań są niezwykle istotne a inne znacznie mniej ważne. Ich kompilacja tworzy specyficzny dla każdej z nas wewnętrzny obraz idealnej matki. Spełnia on swoją funkcję, jeśli motywuje nas do działania, zmiany na lepsze, mobilizuje.
Im bardziej ten wewnętrzny zestaw oczekiwań odbiega od zastanej rzeczywistości, tym więcej w nas poczucia winy, rozgoryczenia, bezradności, smutku i żalu. Nadmierne własne wymagania mogą nas unieruchamiać, bo jeśli każde wyjście jest niewystarczająco dobre, to najlepiej nie zrobić nic. Silne poczucie winy utrudnia nam podejmowanie racjonalnych decyzji. Niskie poczucie własnej wartości powoduje, że bardziej słuchamy opinii innych, modnych poglądów, licznych rad specjalistów. Zdobytej wiedzy nie filtrujemy przez własne odczucia, instynkt macierzyński.
Wystarczająco „dobra” mama
D.W. Winnicot już ponad pół wieku temu powiedział, że dziecko do prawidłowego rozwoju nie potrzebuje idealnej a jedynie wystarczająco dobrej matki. Wystarczająco dobra jest zwyczajna, oddana matka, która zatrzymuje się w biegu codzienności, zwalnia tempo swojego życia, zwraca uwagę na siebie, swoje wnętrze, odczucia, zmieniające się ciało. Po narodzinach pozwala sobie na bycie z niemowlęciem. Na pewien czas czyni sednem swojego życia karmienie, przewijanie, tulenie, pielęgnację, kupki, ząbki czy spacerki. Robi to w sposób naturalny, instynktowny.
Buduj więź!
Dziś słowo oddanie wywołuje negatywne skojarzenia. W czasach promowania bycia wolną, niezależną kobietą, myśl o oddaniu, czy poświęceniu pobudza w nas lęk przed zależnością, utratą siebie. Ale to właśnie w zależności, w bliskiej, bezpiecznej relacji z matką niemowlę zyskuje swoje bazowe poczucie bezpieczeństwa. Jest ono niezbędne by zacząć eksplorować świat, zaciekawiać się otoczeniem, testować samodzielność. Ku pocieszeniu – to przecież umowa na czas określony, z której profity zbierać będziemy przez całe życie. Symbiotyczna, bardzo zależna relacja to kilka pierwszych miesięcy życia. W drugim półroczu niemowlę coraz bardziej interesuje się już światem. Czas szybko płynie.
Najważniejsze 12 miesięcy!
Pierwszy rok życia dziecka to bowiem czas, gdy tworzy się podstawowe zaufanie do świata zewnętrznego i siebie samego. To czas, w którym powstaje matryca przywiązania, która w nieodwracalny sposób naznaczy jakość kontaktów z mamą, tatą, sąsiadką, przedszkolanką czy miłością życia. Od niej zależy, z jak dużą pewnością siebie nasze dziecko wchodzić będzie w nowe sytuacje życiowe. To czas tworzenia się wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa. Łatwo ulec złudzeniu, że najważniejsze w przygotowaniu na narodziny dziecka jest kupienie wygodnego wózka, bezpiecznego fotelika, ładnego łóżeczka, antyalergicznej pościeli, kolorowego bujaczka, dobrego laktatora, ciekawych zabawek edukacyjnych. Te wszystkie przedmioty mogą odsunąć nas od dziecka. Nie powinny zastępować bliskości, dotyku silnych ramion, delikatnych dłoni, czucia bicia naszego serca, widoku twarzy, uśmiechu, grymasów, wpatrzonych oczu… Bo dzieci do prawidłowego rozwoju najbardziej potrzebują bliskości rodziców.
Nie wstydź się słabości i chwilowej bezradności!
Czy ta odpowiedzialność nie oznacza, że jednak musimy być idealne? Nie. Temu, że macierzyństwo to ogromna odpowiedzialność nie możemy zaprzeczyć. Jednak w to, co najważniejsze wyposażyła nas natura. Trzeba sobie zaufać. I nie oznacza to wcale, że nie można wątpić, złościć się, smucić. Wczesne macierzyństwo jest trudne dlatego, że porusza emocje najsilniejsze, masywne, podstawowe. Mama jest kontenerem emocji dziecka. Sama je odczuwa, filtruje przez swoje dorosłe sposoby radzenia sobie z emocjami i oddaje w przystępnej dla dziecka formie. To największa trudność wczesnego macierzyństwa. Szczególnie dla mam, których dzieci dużo płaczą. Nie potrafi samo tego zmienić. Jest zupełnie zależne od dorosłego. Uspokajająca reakcja rodzica przywraca niemalże poczucie istnienia. Skuteczność własnego płaczu buduje wiarę w siebie, w możliwość opanowania zewnętrznej rzeczywistości. Kształtuje zaufanie do siebie i świata. Działa to także w drugą stronę. Niemowlę, którego płacz łatwo ukoić podnosi matce wiarę w siebie. Niemowlę, które trudno uspokoić, znacząco ją obniża, wywołuje trudną do zniesienia bezradność. Wówczas warto poszukać wsparcia również dla siebie. Rozmowa z osobą, która nie zbagatelizuje ale też nie przerazi się problemem, pomoże się zdystansować. Czas dla siebie pozwoli odpłynąć emocjom. Rozrywka przywróci radość i spokój. Nie dopuszczając do siebie trudnych uczuć, zamykamy się na nie także w kontakcie z niemowlęciem. Tłumiąc je, nie uczymy dziecka jak ma sobie z nimi radzić. Trudne uczucia mają to do siebie, że przemijają. Dopiero wtedy robią miejsce radości, szczęściu, dumie, satysfakcji. I takich chwil życzę Wam w macierzyństwie jak najwięcej.
***
Tekst: Magdalena Bil, Psycholog, psychoterapeuta. Prezes Fundacji Rozwoju Rodziny „rodzicdziecko.pl”