Strach przed porodem
Poród jest doświadczeniem, które wpisane zostało w naszą kobiecość przez samą naturę.
Ta sama pierwotna matka wyposażyła nas kobiety we wszystko, co jest nam potrzebne, byśmy mogły urodzić swoje potomstwo. Skąd zatem jest w nas tyle lęku przed porodem?
Natura lęku
Stąd właśnie, że lęk jest emocją również zupełnie naturalną. Nie odczuwając lęku narażalibyśmy się na liczne niebezpieczeństwa, utratę zdrowia i życia. Najczęściej pełni rolę wspomagającą, informującą nas o potencjalnym zagrożeniu, mobilizującą wszystkie siły organizmu do podjęcia wyzwania lub ucieczki przed zagrażającą sytuacją. Dlatego w zupełnie naturalny sposób pojawia się także w ciąży, a szczególnie przed tak ważnym wydarzeniem, jakim jest poród. Stosujemy różne strategie, by lęk osłabić. Czasem wypieramy go ze świadomości, koncentrując się wyłącznie na tym, co kojarzy nam się pozytywnie, czasem zmierzając się z lękiem postanawiamy się przygotować. Wyczytujemy wtedy wszystkie dostępne nam publikacje, wypowiedzi, rozmawiamy z partnerem, rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Szukamy oparcia w bliskich lub u profesjonalistów, lekarza prowadzącego ciążę, położnej czy douli.
Realne przyczyny
W zdecydowanej większości przypadków lęk przed porodem spełnia swoją pozytywną, przygotowującą ciężarną do porodu, funkcję. Boimy się będącego poza granicami naszej wyobraźni bólu, wielogodzinnego cierpienia, fizycznego wyczerpania. Boimy się utraty kontroli nad sobą: swoimi reakcjami, swoim ciałem, swoją fizjologią. Boimy się utraty kontroli nad sytuacją: nieoczekiwanych wydarzeń, okołoporodowych komplikacji. Boimy się uszkodzeń – które dotyczyć mogą zarówno niemowlęcia, jak i nas samych. Boimy się utraty swej kobiecej atrakcyjności – ran, blizn w miejscach dla nas intymnych, łączących nas z partnerem, pozwalających doświadczać rozkoszy.
Wewnętrzne przeżycia
Poród jest doświadczeniem konfrontującym nas z naszą pierwotną naturą, głębokimi, nieuświadomionymi emocjami, z najgłębszymi pokładami zarówno agresji jak i miłości. Wiele kobiet czuje się odartych z intymności, muszą uprzedmiotowić same siebie, by poddawać się badaniom ginekologicznym, pozwolić sobie na działania położnej, jak choćby nacięcie różnie dotychczas nazywanej, intymnej przecież części ciała, zwanej w tych warunkach kroczem. Dla mężczyzny widok cierpiącej kobiety, krwi, interwencji położnej czy lekarza to też często trudne przeżycie. Wyzwala pierwotne emocje, skojarzone z agresją, sadyzmem, zabijaniem. Dla psychiki wielu osób poród jest zatem doznaniem szokującym, powraca w snach jeszcze przez wiele miesięcy, by psychika mogła kawałek po kawałku, powoli zintegrować go z naszym wewnętrznym doświadczeniem i obrazem samych siebie.
Międzypokoleniowy przekaz
Boimy się porodu także dlatego, że to ostatni etap przygotowywania się do własnego macierzyństwa. Psychoanalityk Bertrand Cramer powiedział, że kobieta przymierza się do roli matki przypominając sobie, co znaczy być niemowlęciem. Zarówno ciąża jak i poród budzą wspomnienia zapisane głęboko w naszej nieświadomości, uruchamiają emocje, które współprzeżywaliśmy z naszą matką podczas naszego własnego porodu. Budzą mniej lub bardziej zaspokojone niemowlęce pragnienia, które kierowaliśmy do swojej mamy. Boimy się zatem porodu, bo będziemy doświadczać tej niezwykłej, niemal niemowlęcej wrażliwości, zależności i bezradności.
Jak niemowlę
Wczesnodziecięce doświadczenia macierzyńskiej i ojcowskiej opieki odżywają w naszym stosunku do otoczenia szpitalnego czy personelu medycznego. Dla niektórych jest ono źródłem stresu, obcości, chłodu, wrogości, inwazyjnej ingerencji dla niektórych ostoją bezpieczeństwa, komfortu, profesjonalnej opieki, potwierdzeniem bycia w dobrych rękach. I tak jak niemowlę potrzebuje obecności i opieki bliskiej osoby tak samo potrzebuje jej rodząca kobieta. Kobieta może zaprosić do wspólnego porodu partnera. Warto jednak pamiętać, że także u mężczyzny sytuacja ta budzić może wczesnodziecięcą potrzebę bycia zaopiekowanym, gdyż niemowlęce wspomnienia uruchamiają się zarówno u rodzących kobiet jak i towarzyszących im mężczyzn. Dlatego czasem opieki potrzebuje rodząca para. Z zależności i poczucia bezradności wybudzają wskazówki co oboje, lub jedno drugiemu mogą robić, by wspomóc przebieg porodu, czy ulżyć w cierpieniu. Naprzeciw temu wychodzą dziś szkoły rodzenia, położne i doule ucząc parę, jak mogą pomóc i sobie samym, i sobie nawzajem, we wspólnym celu.
Nowe życie
Jakby nie było poród to czas, gdy myśl o dziecku i byciu matką, zamienia się w rzeczywistość. Przez dziewięć miesięcy ciąży jesteśmy już matkami, matkami tego konkretnego dziecka, które nosimy w swoim łonie. Wciąż jednak znamy je mało. Śnimy, fantazjujemy, projektujemy na wyobrażonego maluszka swoje pragnienia i lęki, ale oto w momencie narodzin konfrontujemy powstałe w naszej głowie wizje z rzeczywistością. Z głośnym krzykiem na świat wychodzi dziecko, nowy człowiek, mający swoje własne potrzeby, komunikujący je z charakterystycznym dla siebie temperamentem. Człowiek, dla którego na początku całym światem będziemy my same. I pewnie gdyby nie to, także naturalne, euforyczne niemal uczucie szczęścia, towarzyszące poznaniu swojego nowonarodzonego dziecka, żadna z kobiet od wielu tysięcy już lat nie podjęłaby tego wyzwania.
W większości przypadków lęk przed porodem spełnia swoją pozytywną, przygotowującą ciężarną do porodu, funkcję.
Tokofobia
Czasem zupełnie naturalny lęk przed porodem przybiera postać fobii. Najczęściej oparty jest o zapisane głęboko w naszej psychice, związane z historią indywidualną lub rodzinną, bardzo silne emocje łączące poród lub macierzyństwo z zagrożeniem, utratą kogoś bliskiego, śmiercią. Sam obraz dziecka w naszym łonie, czy samego rodzenia nasącza się wówczas agresywnymi fantazjami, zdradzającymi poczucie zagrożenia. Dziecko odczuwane może być przez ciężarną jako tykająca bomba, wysysający z niej wszystkie soki potwór. Tu także z pomocą przyjść może specjalista, najlepiej psychoterapeuta, który pomoże uświadomić sobie ukryte przyczyny lęku, zmniejszając nie tylko lęk przed porodem, ale też pomagając uchronić relację matki z nowonarodzonym maleństwem przed niekorzystnym, negatywnym emocjonalnie naznaczeniem.
***
Tekst: Magdalena Bil, Psycholog, psychoterapeuta, Prezes Fundacji Rozwoju Rodziny „rodzicdziecko.pl”