Z dzieckiem w bliskości
Rodzicielstwo bliskości niektórzy błędnie utożsamiają z wychowaniem bezstresowym, inni kojarzą jedynie z pewnymi praktykami rodzicielskimi, takimi jak co-sleeping czy długie karmienie piersią. Czym rzeczywiście jest i na jakich podstawach się opiera?
Przywiązanie
Dlaczego więź między dzieckiem a rodzicem jest ważna? Przywiązanie pełni w dziecięcym rozwoju niezwykle istotną rolę. Dzieci już w chwili, gdy przychodzą na świat, gotowe są do nawiązywania relacji z innymi ludźmi. To od rodzaju interakcji, w których będą miały udział, zależy, jakie zdanie będą miały o sobie i otaczającym świecie. Agnieszka Stein, psycholog, autorka książki „Dziecko z bliska”, pisze, iż podstawowa wiara w to, że świat i inni ludzie zasadniczo są dobrzy oraz że można czuć się dobrze ze sobą samym, to najlepszy prezent, jaki można ofiarować dzieciom na całe życie. W języku psychologii nazywa się to „bezpiecznym stylem przywiązania”. Wytwarza się on, kiedy rodzice są wrażliwi i dostępni emocjonalnie. Bliskość, obecność, kontakt, ale również towarzyszenie w tym, co trudne, nieizolowanie dziecka od siebie, gdy źle się zachowuje, pozwalają mu nabrać pewności, że jest akceptowane i kochane takie, jakie jest. Wszystko to daje fundament z jednej strony zdrowemu poczuciu własnej wartości, a z drugiej – zdolności do troszczenia się o innych.
Zaufanie
Taki sposób postrzegania rodzicielstwa oznacza, że relacja rodziców i dziecka opiera się na zaufaniu i szacunku. Istotne jest tu zarówno zaufanie do siebie i własnego instynktu, jak i zaufanie do malca i mechanizmów, w które wyposażyła go natura. Rodzice wychowujący dziecko w bliskości wsłuchują się mocniej w siebie i w potrzeby, które stara się wyrazić ich potomek, niż w niezliczone porady kierowane ze strony innych dorosłych, z poradników czy programów telewizyjnych. Nie oznacza to, że rodzic nie potrzebuje wsparcia. Potrzebuje i aktywnie go poszukuje, będąc w nieustannym rozwoju. Co to oznacza w praktyce? Słysząc płacz niemowlęcia, który sygnalizuje mi, że dziecku czegoś brakuje, koncentruję się na znalezieniu i zaspokojeniu tej potrzeby. Sprawdzam, czy chodzi o głód, chłód, mokrą pieluchę czy może o chęć kontaktu ze mną. Mimo uszu puszczam uwagi: „rozpieścisz go”, „jak zaczniesz go nosić, będzie chciał więcej i więcej”, „jak nie nauczysz go spać samodzielnie, to zawsze będzie cię potrzebował”. W stosunku do starszego dziecka robię tak samo. Gdy krzyczy lub płacze, staram się wsłuchać w jego emocje, zrozumieć, co za nimi stoi i towarzyszyć mu w radzeniu sobie z nimi. Drugi, równie istotny aspekt zaufania to ufność dziecku, która polega na przyjęciu, że jest ono z natury dobre. Pociąga to za sobą przypisywanie dobrej intencji każdemu dziecięcemu zachowaniu. Jeśli więc nie chce ze mną współpracować albo robi coś, co jest dla mnie trudne, nie mówię, że jest złośliwe albo buntuje się bez przyczyny. Zamiast tego zastanawiam się, co jest przyczyną jego reakcji. Może nie potrafi zrobić tego, o co je proszę albo nie rozumie, czego od niego oczekuję? Może w tej chwili jest zbyt wzburzone, żeby mnie usłyszeć?
Rozwój
Rodzicielstwo bliskości zakłada, że rozwój jest czymś naturalnym – dzieci ze swojej natury potrafią i chcą się rozwijać. Nie trzeba uczyć ich raczkować, chodzić, mówić, usypiać. Nie trzeba nawet uczyć ich mówić „przepraszam” i „dziękuję”. Wystarczy stworzyć im środowisko, w którym będą mogły obserwować dorosłych: ich mowę, to, jak radzą sobie z trudnościami, co jedzą i jak troszczą się o innych. Nie sposób dziecięcego rozwoju przyspieszyć bez obarczania potomka konsekwencjami takiej ingerencji. Nie sposób też sprawić, że dziecko rozwinie umiejętności, których nie odziedziczyło. Maluch, który ma przeciętny słuch muzyczny, nie będzie wybitnym filharmonikiem. Dlatego w rodzicielstwie bliskości wychowanie to przede wszystkim wspieranie dzieci w rozwoju, towarzyszenie im, bycie z nimi, akceptacja ich wrodzonych zdolności i stwarzanie warunków do tego, by rozwijały swoje talenty. Jedne dzieci uczą się chodzić w wieku 11 miesięcy, inne kilka miesięcy później. Agnieszka Stein zwraca uwagę na to, że wyrazem rodzicielskiej troski jest cierpliwość. „Nie trzeba dziecka odzwyczajać od raczkowania. Wystarczy poczekać, aż nauczy się chodzić. Podobnie jest z wieloma innymi sferami rozwoju, w których najbardziej ze wszystkiego potrzebna jest dziecku jego własna gotowość i cierpliwość opiekunów” – pisze autorka.
Czym NIE jest rodzicielstwo bliskości?
Nie jest metodą wychowawczą ani nawet zbiorem takich metod. Jest raczej filozofią rodzicielską i swego rodzaju stylem życia. Relacja z dzieckiem nie służy wychowywaniu go, czyli kształtowaniu według z góry określonego wzorca. Chodzi raczej o bycie z dzieckiem i stwarzanie mu warunków do rozwoju możliwości, które w nim drzemią.
Nie jest wychowaniem bezstresowym, bo dziecięcy rozwój z definicji zawiera w sobie element stresu. Napięcie i czynniki stresujące towarzyszą malcowi niezależnie od tego, jak usilnie próbowalibyśmy go od tego uchronić i jako takie są potrzebne, by mógł wzrastać. W rodzicielstwie bliskości opiekun stara się nie dostarczać dziecku dodatkowych, zagrażających relacji bodźców stresogennych pod postacią kar, presji czy działań bazujących na dziecięcym strachu. Rodzic jest tym, który wspiera małego człowieka w radzeniu sobie z trudnymi uczuciami, zamiast intencjonalnie je wywoływać.
Nie jest zatracaniem siebie dla dziecka. Podstawą tego podejścia jest troska zarówno o potrzeby własne, jak i dziecka. Rodzic bliskości dba o relację z dzieckiem w zgodzie z samym sobą, z radością.
Czym jest rodzicielstwo bliskości?
Rodzicielstwo bliskości (ang. attachment parenting) to podejście do relacji pomiędzy rodzicami i dziećmi, które opiera się na przywiązaniu. Autorem tego terminu jest William Sears, amerykański pediatra, który od lat popularyzuje sposób opieki nad dziećmi skierowany właśnie na wytworzenie z nimi silnej więzi emocjonalnej.
***
Tekst: Małgorzata Stańczyk, psycholog