Karmienie piersią – moja przygoda
Karmienie piersią to jedna z najbardziej naturalnych czynności jaką przychodzi opanować nowej mamie. Jak się jednak okazuje, ‘naturalne’ nie koniecznie oznacza “proste”. Obecnie wiele kobiet spotyka się z dużymi trudnościami na swojej “mlecznej drodze”, a większość tych problemów pojawia się niekiedy tuż po wydaniu na świat dziecka i jeszcze zanim opuścimy salę porodową. O karmieniu piersią, jak mama mamie: nie tylko dziecko, nie tylko Ty – w tym wszystkim jesteście razem, całą rodziną.
W artykule znajdziesz kilka zdań o:
Psychice twojego… biustu!
Jak zacząć? Kilka dobrych praktyk.
Te wszystkie wytyczne – czy wszystko muszę, żeby się udało?
Bez fanatyzmu też można karmić piersią.
Gadżety przydatne przy karmieniu piersią.
“Wspomagacze”, czyli suplementacja dla karmiących.
Moja przygoda z karmieniem piersią.
Psychika twojego… biustu!
Jak to jest, że w Afryce karmienie piersią nie jest problemem, a w Europie jesteśmy wręcz przekonane, że na powodzenie mamy szanse nie większe niż pół na pół: uda się albo się nie uda? To zdanie słyszałam niejednokrotnie, kiedy błąkając się po możliwie wszystkich dostępnych zajęciach dla przyszłych mam, Promotorki Karmienia Piersią schodziły na karmienia niemowląt mlekiem mamy. Skutecznie zmusiło mnie ono do myślenia, a następnie do wyciągnięcia kilku prostych wniosków dla siebie.
Tak jak poród, karmienie piersią to czynność fizjologiczna i naturalnie wynikająca ze specyfiki działania kobiecego organizmu. Już wiele lat temu udowodniono, że faktycznie karmić nie może (z powodów zdrowotnych i genetycznych) jedynie 2-3% kobiet w całej populacji. Dlaczego więc dalej słyszymy: „ja nie miałam czym karmić”, „nie dostałam pokarmu”, „mojego mleka było za mało, musiałam dokarmiać i dziecko w efekcie odrzuciło pierś”? Powodów jest kilka, często niestety niezależnych od nas samych. Szeroka medykalizacja naszego życia i samego porodu ma ogromne znaczenie w przypadku naszych pierwszych kroków stawianych w stronę karmienia piersią – może pomóc, ale może je także bardzo utrudnić.
Na sali operacyjnej podczas cesarskiego cięcia usłyszałam, jak lekarz mówił: Proszę podać oksytocynę, z ciekawości zapytałam w jakim celu. Lekarz wyjaśnił mi, że taka procedura pomoże mojemu organizmowi zorientować się, że już po porodzie. Kolokwialnie mówiąc, wspomoże proces “zwijania macicy” i da sygnał, że czas zająć się na poważnie produkcją mleka. Wspaniała i pomocna rzecz, pomagająca cesarkowym mamom karmić po operacji własnym pokarmem. Po przeciwnej stronie barykady, utrudniając nam karmienie, stoi np. przyjmowanie leków, które przenikając do mleka, mogłyby zaszkodzić pijącemu je dziecku.
Na czym więc polega psychika naszego kobiecego biustu? Oto kilka ciekawych faktów, które mam nadzieję pomogą mi was przekonać, że optymizm i podejście “odpuść sobie stres” dają większe efekty niż pochłonięcie kilku książek o idealnych metodach karmienia dziecka:
- niektóre kobiety są w stanie nakarmić niemowlę po raz pierwszy w chwili wypisu ze szpitala i zaraz po przyjechaniu do swojego mieszkania/domu – potwierdzam! Pierwszy raz nakarmiłam swoje maleństwo o godzinie 18:30 w dzień powrotu ze szpitala, siadając wygodnie na własnej kanapie;
- kobiety, które urodziły wcześniaki, uzyskiwały pełnoprawny pokarm dzięki ćwiczeniu piersi i odciąganiu niewielkich ilości mleka przez cały czas pobytu dziecka w szpitalu (pierwsze karmienie piersią 3 miesiące od porodu? Takie rzeczy potrafią tylko superbohaterki!);
- istnieje wiele kobiet karmiących własnym pokarmem z butelki – to dowodzi, że dziecko nie musi ssać, abyś Ty mogła karmić!
- podczas karmienia piersią niemowlę pobudza wytwarzanie w organizmie matki oksytocyny (tzw. hormonu szczęścia) i muszę przyznać – nic tak nie uspokaja skołatanych nerwów.
Jak zacząć? Kilka dobrych praktyk
Już na samym początku swojej mlecznej drogi możemy popełnić kilka błędów. Dla mnie jednak “błąd” jasno oznacza coś, co szybko możemy naprawić. Mimo wszystko, jednym z najbardziej niebezpiecznych błędów jest ignorancja, bo uniemożliwia nam ona mądre podejmowanie decyzji oraz wprowadzanie dobrych praktyk.
Mądrze podjęta decyzja to taka, która jest świadoma i oparta na naszej wiedzy. Ja wybrałam karmienie piersią i dążyłam do tego, żeby zrealizować swój plan. Miałam natomiast pod ręką pracującego męża, czas na opiekę nad dzieckiem czy własne zdrowie i możliwość. Dla innej kobiety mądrą decyzją będzie karmienie dziecka butelką zawierającą mleko modyfikowane, bo musi natychmiast wrócić do pracy, ma problemy zdrowotne albo składają się na to inne czynniki. Ważne jest tylko to, czy jest to nasz wybór, czy też postanowiliśmy liczyć na przypadek.
Wracając do dobrych praktyk, zależy mi, żeby przekazać wam kilka wskazówek – jak mama mamie. To wszystko czego o karmieniu nauczyłam się od: mądrych położnych, Promotorek Karmienia Piersią, doradców laktacyjnych, lekarzy, a przede wszystkim OD SIEBIE SAMEJ.
Dobre praktyki. Oto kilka rzeczy wartych rozważenia:
- Mit nakładek na sutki – jedyne co możemy dzięki nim osiągnąć, to zniechęcić nasze dziecko do ssania. Pewnie niektóre z was słyszały o “płaskich brodawkach”, ale kiedy ja o nich słyszę to śmieję się w głos. Jak zobaczycie swoje “płaskie brodawki”, po tym jak bobas skończy z nich jeść, to ich nie poznacie. Więc ten problem zostawcie jemu do rozwiązania i nie zakrywajcie swoich pięknych piersi sylikonem. Sama kupiłam sobie jedną parę… Odpadły po założeniu, a próba nakarmienia w nich dziecka była wręcz komiczna (chciałam ich użyć, kiedy piersi strasznie już bolały i skóra pękała od zbytniej eksploatacji) i niestety nie ukoiły bólu. Pamiętajcie, że tego typu rozwiązania mają pomagać nam w ostateczności, a nie służyć jako środek zastępczy.
- Chcesz w miarę komfortowo przejść przez okres “przyzwyczajania się” piersi do karmienia? Bez ogródek powiem: karmienie czasem boli! Skóra na sutkach faktycznie pęka i piecze, dlatego na ten okres zaopatrz się w naturalny krem z czystą lanoliną. Odrzuć chemię i środki jedynie zwalczające objawy. Lanolina jest naturalna, przyniesie ulgę twoim piersiom, a na dodatek wystarczy ją zetrzeć przed kolejnym karmieniem, bo nie zaszkodzi dziecku (w przeciwieństwie do innych chemicznych kremów regeneracyjnych, które obowiązkowo musisz zmywać mydłem przed każdym karmieniem). No i nie można jej przedawkować. Fakt – jest droższa od kremu “na cyca” z dyskontu, ale jedna mała tubka lanoliny wystarczyła mi na dwie ciąże, bo smarowany obszar jest objętości dwóch pięciozłotówek, dlatego myślę, że warto zainwestować w naturę.
- Żeby uniknąć zapalenia piersi, noś je często na… wierzchu! Drogie mamy, pamiętajcie że najgorszym wrogiem kobiety jest zapalenie piersi, dlatego warto dbać o ich higienę. Niestety w tym przypadku nie wystarczy nam zwykły prysznic. W wielu szpitalach przyjaznych karmieniu piersią, oferujących dobre i wartościowe porady laktacyjne położne widząc, że mamusie po porodzie zakładają z przyzwyczajenia biustonosze, szybko interweniują. Łagodnie tłumaczą, że w okresie kiedy dziecko obślinia nam biust, maltretuje go, memla, uczy się ssać, płacze nad nim, bo mu nie wychodzi – sutki będą w coraz gorszym stanie. W takiej sytuacji dostęp do powietrza jest bardzo ważny. Nie należy go zatem zakrywać dodatkową warstwą materiału, bo jak wszyscy wiemy: gdzie ciemno i wilgoć tam… grzyb i bakterie. Daj piersiom oddychać, kiedy tylko możesz! Jeśli obawiasz się zastojów pokarmu, warto pamiętać o masowaniu piersi.
- Wkładki laktacyjne kup mięciutkie i miłe w dotyku – nie przywiązuj się do jednej firmy – przetestuj i dobierz takie, które nie będą drażnić Twojej skóry. Będziesz miała więcej miłych wspomnień z czasu karmienia!
- Nawał pokarmu może wystąpić w każdej chwili. Są pewne normy, ale nie dla wszystkich są one takie same. Jeśli nie trafiłaś jeszcze na szczerą opinię o karmieniu, a właśnie czytasz ten tekst, to chcę ci bez cenzury powiedzieć: w czasie nawału pokarmu może się zdarzyć, że zalejesz całe łóżko podczas spania. Mleko jest ciepłe i nawet nie zauważysz kiedy zacznie przeciekać przez wkładki laktacyjne, twoją piżamę i prosto na łóżko. Jak żyć? Kradniesz maluchowi chłonny jednorazowy podkład do przewijania, zdejmujesz bluzkę od piżamy i tak śpisz na podkładach przez kilka dni, aż nawał ustanie. Potem już wystarczą same wkładki laktacyjne.
- Jeśli twoje piersi są bardzo przepełnione, odciągnij nieco pokarmu przed karmieniem dziecka (tylko do momentu uczucia ulgi). Jeśli będziesz odciągała mleko w dużych ilościach lub po karmieniu dziecka, twój organizm pomyśli, że dziecko potrzebuje więcej mleka i dalej będzie praktykował nadprodukcję.
- Najważniejsze zostawiłam na koniec: dziecko nie jest stworzone tak, aby od pierwszej doby wszystko umieć. Ty też nie jesteś tak stworzona. Nie daj się zatem popędzać i spokojnie dajcie sobie czas na wspólną naukę. Maleństwo może mieć problemy ze złapaniem piersi nawet przez kilka dni. Jeśli w szpitalu, w którym przebywasz, nikt z personelu nie potrafi ci pomóc, zapytaj innej mamy co robić! Nie daj sobie wmówić, że karmienie twoim własnym cycem to wiedza tajemna, znana tylko lekarzom! Pamiętaj też, że taki maluszek najada się ilością od 10 do 30 ml pokarmu. Nie każdy potrzebuje zatem
“15 minut z jednej piersi, 15 minut z drugiej”, by te kilka kropli wypić. Musicie ustalić swój własny rytm, a na to trzeba czasu. To, czy dziecko się najada, jest dylematem każdej młodej mamy. Pytaj, proś o pomoc, nie poddawaj się!
“Karmienie na żądanie” nie jest synonimem “zatkaj dziecku buzię piersią za każdym razem, gdy stęknie” – pierś jest super, ale bez fanatyzmu. Czasem warto sprawdzić, czy może nie ma przypadkiem mokrej pieluszki.
Mamusiu, rób swoje, ok? Na sali poporodowej leżałyśmy we trzy. Jedna z nas „masakrowała” swój biust laktatorem bez ustanku i od pierwszych godzin karmiła dziecko własnym mlekiem – ale z butelki. Jej biust był po tym tak obolały, że nie była w stanie karmić dziecka piersią. Druga miała za sobą już wykarmienie piersią wcześniaka, więc profilaktycznie odciągała pokarm, w między czasie spokojnie podając „nowemu” małemu pierś. Ja natomiast poszłam za radą położnej: “Daj sobie dzień odpocząć i po prostu przystawiaj małą, jutro laktator i metoda 7, 5, 3 minuty, i jak masz, wypij coś z jęczmieniem na pobudzenie laktacji”. Tak też zrobiłam. Mała piła moje mleko od wieczora drugiej doby po porodzie. Wcześniej były to naprawdę niewielkie ilości siary, więc kilka razy poprosiłam położne, aby podały maleństwu mleko modyfikowane. Wiedziałam, że w tym szpitalu nie podaje się go butelką, ale w… kubeczku. Dzięki temu maluszek nie był głodny, ja mogłam się wyspać i wypoczywać, a mała nie uczyła się ssać sylikonowych butelek, więc nie miała problemów z nauką łapania piersi.
Te wszystkie wytyczne… Wszystko muszę?
Nic nie musisz. Twoje piersi, twoje dziecko, twoje metody. Przede wszystkim – wrzuć na luz. Zanim zwątpisz w siebie, przypomnij sobie, że wszystkie czasem wątpimy, ale wiemy też, że po każdej burzy wychodzi słońce. Nie będziesz miała wyrzutów sumienia, jeśli zanim zaczniesz karmić, nieco się o tym dowiesz z dobrych i wartościowych źródeł. Zdobyta wcześniej wiedza da ci pewność siebie, która pomoże w budowaniu pozytywnego nastawienia do całej tej mlecznej sytuacji. Optymizm i wiara w siebie często mogą zdziałać więcej niż jakiekolwiek ziółka czy herbatki na laktację.
Bez fanatyzmu też można karmić piersią
Zdarzało mi się usłyszeć, że dziecko muszę koniecznie karmić według zasad:
- 15 minut z jednej 15 minut z drugiej piersi!
Moja jadła czasem 3 minuty, czasem 7. Nie znam bardziej narwanego dziecka. W 3 minuty potrafiła zjeść tyle, co dziecko mojej znajomej w 40 minut. Nie odbieraj tego jednak jako regułę – twoje dziecko może potrzebować znacznie więcej czasu;
- Zawsze proponuj drugą pierś, bo odwodnisz dziecko!
“Proponuj”. To mnie rozśmieszało najbardziej. Wtedy miałam ochotę mówić do noworodka: Czy mogę zaproponować obsikanej pani kolejnego cyca, czy może już czas na kupę?. Fakt, propozycje te padały z mojej strony, ale nie zawsze, bo nigdy nie udało się małej nakarmić „podwójnie”. Jedna pierś jej wystarczyła, więc “zawsze” oznacza tutaj “to zależy od twojego dziecka”;
- Karm wszędzie publicznie i z dumą!
Granicę swojej intymności, prywatności i komfortu wyznaczam sama. Nie biorę udziału w kampanii wychodzenia z karmieniem na ulicę za wszelką cenę. Karmiłam, kiedy potrzebowałam, pamiętając o rzeczy ważniejszej niż publiczne karmienie dla sprawy, a mianowicie o komforcie mojego dziecka. Noworodek potrzebuje spokoju, ciepła, ciszy i ochrony mamy lub taty. Chętnie podzielę się tym, jak sobie radziłam z karmieniem na żądanie i uszanowaniem potrzeb mojego maluszka i moich, a było to prostsze niż się wydaje: prosiłam o wyrozumiałość i niewielką pomoc. Kiedy mała zaczynała domagać się jedzonka podczas wizyty na usg bioderek, poprosiłam recepcjonistkę o możliwość skorzystania z pokoju socjalnego dla pracowników – usłyszałam, że tam jest niewygodnie i kobieta otworzyła specjalnie dla nas gabinet lekarza, który tego dnia nie przyjmował i powiedziała, że tu będzie cisza, i żebym przyniosła jej kluczyk jak skończymy. Moja znajoma musiała nakarmić maleństwo w galerii handlowej. Ochroniarz widząc to, jak próbuje okryć małą przed światłem i rozpraszającym widokiem innych ludzi, stanął obok i powiedział: “Będę pilnował, żeby nikt pani nie przeszkadzał!” i odganiał gapiów z daleka od tej ich małej prywatnej chwili. Karmienie na ławce w parku? Zawsze miałam ze sobą pieluszki – wiązałam je sobie na szyi jak Lucky Luck, zostawiając jednak trochę miejsca pod szyją. Układałam małą przy piersi, zakrywałam pieluszką i zerkałam na nią przez tę przestrzeń którą sobie zostawiałam, wiążąc materiał. Kiedy byliśmy w podróży, karmiłam maleństwo na tylnym siedzeniu samochodu podczas postoju. To lepsze niż ławka przy ulicy! Restauracja? Patent z pieluszką zawiązaną na szyi. Czasem też pytałam o pokój dla mam z dziećmi lub o to, czy jest jakaś pusta sala lub bardziej intymny stoliczek.
Mimo wszystko, nigdy nie przyjęłabym propozycji karmienia dziecka w toalecie. Smród i bakterie to nie miejsce dla karmiącej matki z noworodkiem czy niemowlakiem. Karmienie piersią to piękna rzecz, która staje się jeszcze piękniejsza, kiedy wszyscy szanujemy swoją wrażliwość.
Gadżety przydatne przy karmieniu piersią
To są moje osobiste wybory. Z wielu, które przetestowałam, chciałam wam serdecznie polecić zaopatrzenie się w:
- Bawełniany biustonosz do karmienia (koszt około 30-60 zł) nie ma nic lepszego! Wygoda i komfort w jednym. Wszelkie usztywnienia bardzo utrudniają, więc zwykła workowata bawełna da wam pełne pole do manewru – zaufajcie.
- Poduszka do karmienia, tzw. fasolka – pozwala odciążyć ramiona i daje odetchnąć zmęczonym rękom w pierwszych tygodniach po porodzie. Kiedy nie karmię, to używam jej jako oparcia pod plecy albo siedziska – kocham tę poduszkę.
- Laktator ręczny – nie dość, że był pomocny przy rozkręcaniu laktacji i niewiele kosztował, to jeszcze pozwalał odciągać mleko, żeby potem móc zostawić męża z butlą i wyjść z domu! Żyć nie umierać.
- Pojemniczki do przechowywania mleka kobiecego – nadające się do przechowywania w zamrażarce. Ich największym atutem jest możliwość zamrożenia w nich “siary”, czyli pierwszego mleka bogatego w mnóstwo naturalnych antybiotyków. Jest to wspaniałe i niezwykle skuteczne lekarstwo oraz wspomagacz odporności, jeśli dziecko zachoruje w późniejszych miesiącach życia.
- Bluzki do karmienia – warto mieć jedną lub dwie. Nie są konieczne, ale bardzo ułatwiają utrzymanie “prywatności publicznego karmienia”, bo ograniczają eksponowanie ciała do minimum.
- Śliniak do karmienia – można używać pieluchy, ale kiedyś udało mi się kupić śliniak ze specjalną grubszą gąbeczką pod szyją, który pięknie wyłapywał mleko spływające po policzkach mojego „oplutka” i zatrzymywał wilgoć w sobie.
- Naturalna lanolina do smarowania popękanych brodawek – ratowała życie i przynosiła ulgę.
“Wspomagacze”, czyli suplementacja a karmienie piersią
Jeszcze nie rozpowszechniono tej wiedzy, ale ja się do tego przyczynię – jednym ze składników naturalnie wspomagających laktację, o udowodnionym działaniu, jest słód jęczmienny. Substancja ta jest tak naturalna, jak słońce i chmury, a co najważniejsze, pomaga mleku płynąć. W aptekach kupicie różne preparaty na laktację, jednak tylko te zawierające słód jako ich główny składnik dadzą wam odczuć różnicę. Można go także spożywać w innej formie, choć piwo przy karmieniu piersią bym odstawiła (a i tak w dzisiejszych czasach trzeba się porządnie naszukać, żeby znaleźć piwo zawierające słód jęczmienny!).
Karmienie piersią – moja przygoda?
Swoje pierwsze dziecko karmiłam wyłącznie piersią do szóstego miesiąca życia. Powodem nie były jedynie zalecenia WHO, ale także ogromna wygoda i fakt, że maleństwo na mleku mamy rozwijało się jak należy (jeśli u ciebie pojawią się jakiekolwiek problemy np. z przybieraniem na wadze u maluszka, porozmawiaj z pediatrą i doradcą laktacyjnym). Moja mała najadała się niekiedy w 3 minuty. Od urodzenia była narwana, jadła bardzo szybko i prędko wypluwała pierś, żeby móc wrócić do obserwowania świata. Miałam wiele szczęścia, że nie miałyśmy wspólnie przygód z ulewaniem, problemów z nauką ssania piersi itd. Znam wiele kobiet, których droga przez karmienie piersią była wyboista i trudna, ale wszystkie znalazły swoje sposoby na radzenie sobie z nimi.
Wiktoria jasno dawała mi znać, że co do tego karmienia piersią to ona ma mieszane uczucia. Z jednej strony to kocha, a z drugiej… nienawidzi. Cyca odrzuciła, mając 8 miesięcy. Jadła już wtedy 2-3 posiłki bezmleczne dziennie, a mleka od mamy domagała się po wstaniu rano i przed snem wieczorem. W nocy nie jadła w ogóle. Pewnego dnia wyjęłam ją z łóżeczka na poranne karmienie i jakież było moje zdziwienie, gdy spojrzała na cyca z niechęcią i popłakała się. Pomyślałam, że przecież muszę dać jej coś do picia, więc przygotowałam jej butelkę mleka dla niemowląt. Pierwszy raz w życiu przyjęła butlę (wcześniej nie było o tym mowy), wypiła całą i już nigdy więcej nie „poprosiła” o cyca i nie wzięła go, gdy próbowałam jej podawać.
Obydwie miałyśmy w sobie pełną zgodę na zakończenie tego „cycowania” właśnie wtedy. Czy moja przygoda z karmieniem piersią była idealna? Nie. Czy mogłam coś zrobić, żeby karmić dłużej? Mogłam. Ale po co? Czasem mam wrażenie, że zwolennicy karmienia opowiadają się za pozostawieniem wyboru dziecku, że cyc to już nie to.
Każde dziecko, każda mama i każda sytuacja jest inna. Celebruj swoją i działaj dla waszego dobra. Karmienie piersią to nie tylko dziecko. To nie tylko ty. To całość waszej rodzinki – włącznie z tatą, który może być jego częścią i dużą pomocą, jeśli potrafi nakarmić maluszka mlekiem mamy za pomocą butelki. Przyjmijcie wszelkie wzloty i upadki z optymizmem i dzielcie się swoimi doświadczeniami z innymi, którzy pomogą w trudnych chwilach. Piszcie własne historie i bądźcie z nich dumni każdego dnia.
Sylwia P., autorka bloga www.matkiupadki.pl
Jesteś nielukrującą mamą?
Skorzystaj z formularza www.dobra-mama.pl/mama-nie-lukruje i prześlij nam swoje teksty, a być może któryś z nich zostanie wybrany TEKSTEM MIESIĄCA, który nagrodzimy upominkiem, opublikujemy w naszym magazynie i na stronach internetowych.