Można podarować dziecku książkę, piłkę lub zabawkę, a można od razu cały świat. Jak? – Wystarczy mówić do niego w obcym języku. Po co? – By w przyszłości nie miało blokad, było pewne siebie i otwarte. Kiedy zacząć? – Dziś.
Ciąża jest wspaniałym etapem w życiu kobiety, to moment, kiedy rodzi się więź między mamą i dzieckiem. Uwielbiamy masować swoje brzuszki, śpiewać piosenki, zabierać maleństwo na spacery i opowiadać mu o otaczającym nas świecie i o naszej miłości. A gdyby tak robić to wszystko w obcym języku?
– Który to miesiąc? – zapytała lektorka języka francuskiego wskazując na mój brzuch.
– Czwarty – odpowiedziałam z dumą, jak każda statystyczna kobieta w czwartym miesiącu ciąży. Czwarty przecież jest wspaniałym miesiącem. Brzuch jest już widoczny, ale nie na tyle duży byśmy nie potrafiły sobie samodzielnie zawiązać butów.
– Cudownie. W Krakowie jest wiele pięknych parków, gdzie będziesz mogła spacerować z wózkiem.
Mieszkaliśmy tu od niedawna, pracę jako lektorka języka hiszpańskiego zaczęłam kilka tygodni wcześniej. Była to moja pierwsza ciąża. Rozczytywałam się wtedy o relaksujących kąpielach i słuchaniu muzyki poważnej – by dziecko narodziło się szczęśliwe i inteligentne.
– A zastanawiałaś się już nad językiem, w jakim będziesz mówiła do dziecka? – zapytała mnie koleżanka z pracy.
– Słucham? Jak to w jakim języku?
– Ja mówię do dzieci po francusku.
– Mówisz do dzieci po francusku?
– Znam francuski. Głupio byłoby tego nie wykorzystać. Najważniejsze to zacząć od pierwszego dnia.
– Jakiego pierwszego dnia? Już po porodzie? – nie mogłam uwierzyć.
– Pierwszego dnia ciąży – zaśmiała się. – W sumie, to już jesteś spóźniona – dodała ponownie patrząc na mój zaokrąglony brzuch.
Nie lubię być spóźniona. Zaczęłam więc poszukiwania. Logicznym dla mnie było, że obcy język wprowadzany jest w małżeństwach mieszanych, czyli kiedy jedno z rodziców pochodzi z innego kraju. Ale wprowadzenie języka obcego w polskiej rodzinie? Od momentu ciąży? Wszystko to wydawało mi się absurdem. Ale temat bardzo mnie zaciekawił. Zaczęłam czytać, słuchać, oglądać, poszukiwać i poszerzać swoje horyzonty. Po kilku tygodniach zaczęłam myśleć, że może nie jest to aż takim wariactwem, jak mi się na początku wydawało.
– Wiedziałeś, że dziecko francuskie płacze inaczej niż dziecko niemieckie? – zapytałam mojego męża pewnego dnia.
– A spodziewamy się dziecka francuskiego czy niemieckiego? – odpowiedział lekko zmieszany. Wybuchłam śmiechem.
– Jest to przełomowa informacja, oznaczająca, że dziecko uczy się melodii języka już w łonie matki.
Zaczytywała się w temacie wprowadzania języka obcego już na etapie ciąży. Równolegle zaczynałam mówić do brzuszka w języku hiszpańskim. Początkowo były to tylko wyrazy. Z czasem zaczęłam nabierać pewności siebie, a mówienie w obcym języku stawało się dla mnie coraz bardziej naturalne. Nawet nie pamiętam, kiedy zaczęłam śpiewać piosenki, opowiadać o otaczającym nas świecie. Na tym etapie zaczęłam również myśleć po hiszpańsku. Nie wiedziałam co wyniknie z mojego eksperymentu. Pierwsza ciąża była pełna niewiadomych. Chyba jak każda statystyczna pierwsza ciąża. Miałam mnóstwo obaw.
Czy uda mi się wyrazić wszystkie moje emocje i przekazać je mojemu dziecku w innym języku? Czy wytrwam w moim postanowieniu? Nie miałam pewności, ale każdego dnia coraz bardziej wierzyłam, że mi się uda. Po polsku rozmawiałam ze wszystkimi. Po hiszpańsku natomiast, tylko z moim brzuszkiem. Zaczęło mi się to podobać. Z dnia na dzień hiszpański stawał się „naszym” językiem. Tak jakby był zarezerwowany tylko dla mojego synka. W głowie stworzyłam nam maleńki hiszpański dwuosobowy świat. Cudowne uczucie. Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz zobaczyłam moją kruszynkę. Łzy napłynęły mi do oczu, wszystkie uczucia świata skumulowały się w moim sercu, a ja otworzyłam usta i przywitałam się z moim maleństwem po hiszpańsku. Zostaliśmy w naszym dwuosobowym świecie, który dla nas stworzyłam. Tu było bezpiecznie. Nie chciałam nic zmieniać. Mówiłam, śpiewałam, opowiadałam i wyrażałam swoje uczucia po hiszpańsku i robiłam to już zupełnie naturalnie. Przy drugiej ciąży nie miałam już wątpliwości.
Dziś, po dziesięciu latach od mojej rozmowy z lektorką języka francuskiego, wciąż często mówię do dzieci po hiszpańsku. Wyznajemy sobie miłość w tym języku, jest to „nasz” język. To się nie zmieniło. Namawiam też mamy do wprowadzania języka na etapie ciąży. Bez obaw, bez braku pewności siebie.
Nie potrzebujemy wysokiego poziomu językowego, by to zrobić. Nie musimy być lektorkami językowymi. Potrzebujemy na początek kilku wyrazów, później kilku zdań. Ważne by być konsekwentnym w swoim działaniu, by się nie poddawać i by uwierzyć, że warto.
A dlaczego zacząć już na etapie ciąży? Być może moje dzieci nauczyły się melodii języka już w brzuchu, może przyzwyczaiły się też do akcentu. Tego nie wiem. Ale myślę, że jest coś dużo, dużo ważniejszego. To my, mamy, musimy nauczyć się mówić do dziecka w obcym nam języku, musimy myśleć w tym języku. A co najważniejsze, musimy posiąść umiejętność wyznawania uczuć. To jest najtrudniejsze. Ciąża jest wspaniałym czasem na przestawienie naszych matczynych mózgów na język obcy. Do oswojenia się z tym, że mówimy do dziecka w obcym języku. Jeśli zwalczymy swoje blokady wewnętrzne, sprawimy, że one nigdy się nie pojawią w życiu naszego dziecka. Przekażemy dziecku swoją pewność siebie.
Dziś, po dziesięciu latach, zrozumiałam też, co lektorka języka francuskiego miała na myśli mówiąc: „Jesteś już spóźniona”. Nie ma nic piękniejszego od nauczyciela, który umie zmobilizować do działania, wylewając na głowę wiadro zimnej wody. Który na twoje pytanie:
– Kiedy zacząć się uczyć?
odpowie:
– Jak to kiedy zacząć? To ty jeszcze nie zaczęłaś?
Cudowna mobilizacja. Chcesz coś zrobić, zrób to dziś. Kiedy zaczynasz się zastanawiać i analizować, godziny mijają. To są właśnie te godziny, o które jesteś już spóźniona.
Tekst: Martyna Górniak-Pełech, podróżniczka, pisarka, autorka książki „Dzieci Wielojęzyczne”, www.martynagorniakpelech.pl
Zdjęcie otwierające: Pexels