W zatłoczonym supermarkecie rozlega się wrzask. Wszystkie głowy zwracają się w jednym kierunku. Maluch krzyczy, wyrywa coś z ręki rodzica, próbuje go uderzyć, tupie nogami. Rzuca się na ziemię, piszczy. Niektórzy widzowie chowają głowę w ramiona i odwracają wzrok. Inni komentują głośno zachowanie dziecka i braki rodzica, który sam ma ochotę zniknąć albo dziecko co najmniej związać i zakneblować.
Wiele dalibyśmy, żeby nie być bohaterem takiej sceny. A przecież zdarzają się one i to zupełnie normalnym ludziom… Dlaczego małe dzieci wystawiają nerwy rodziców na taką próbę? Co robić, żeby dziecka nie zastraszać (czyli np. nie bić), a je uspokoić? Czy nasze dziecko to tykająca bomba – i jak z nią żyć?
Terroryści o wielkim sercu
Problemy, które zazwyczaj nazywamy „niegrzecznością”, dotyczą kilkulatków i mogą zacząć się około drugiego roku życia, kiedy to maluch zaczyna odkrywać własne granice i je testować. Wybiera do tego zazwyczaj mało przyjemną dla rodziców formę sprzeciwiania się wszystkiemu. „Nie! – nie będę tego jadł, nie założę, nie chcę iść spać” to typowe zachowania dziecka w tym wieku, i to dziecka głodnego czy zmęczonego! Potrzeba pokazania: „JA mam swoje zdanie” jest bardzo silna i naturalna. Stopniowo to uogólnione „nie” nabiera subtelności – dziecko precyzuje, o co mu chodzi i wyraża to tak, jak potrafi. Ciągle jest jednak małym człowiekiem i do panowania nad swoimi uczuciami (to przecież bardzo trudne zadanie nawet dla dorosłych) daleka droga. Dodajmy do tego fakt, że maluchy żyją bardzo intensywnie przeżywanymi emocjami i wyrażają je tak, jak potrafią – „bez cenzury”. Pomoc rodzica w tym wielkim zadaniu, jakim jest zrozumienie swoich uczuć i okazywanie tych nieprzyjemnych w znośny dla innych ludzi sposób – jest konieczna. I, bądźmy szczerzy, jest pracą na lata.
Od kneblowania do zrozumienia
Za każdym „niepoprawnym” zachowaniem dziecka coś stoi. Zanim zaczniemy stosować doraźne środki, konsekwencje, kary, zasady, podstawową rzeczą jest próba zrozumienia, co właściwie się dzieje. Co dziecko wyraża poprzez takie zachowanie? Jaką swoją potrzebę próbuje zaspokoić? Czasem jest to potrzeba uwagi, którą potrafi zapewnić wrzask w sklepie. A może sygnał, że mały, zmęczony nadmiarem bodźców organizm nie mieści już frustracji, że „ona dostała, a ja nie”? Kiedy kilkulatek awanturuje się, bo właśnie zobaczył najnowszy model zabawki reklamowanej kilka razy w ciągu dnia pomiędzy ulubionymi bajkami – zastanówmy się, co w tej rzeczy jest dla niego tak atrakcyjne? Może roześmiani przyjaciele z reklamy? Aktywność i przygoda, którą obiecują? Bycie naprawdę „fajnym” i lubianym? Można zadać wiele pytań, ale uważny i wrażliwy na swoje dziecko rodzic będzie wiedzieć, w którą stronę pójść. Kiedy już zobaczymy, jakie potrzeby dziecko próbuje zaspokoić, mamy szansę odnaleźć inne, lepsze sposoby i pomóc mu zachować wewnętrzną równowagę.
Zanim wejdziesz do sklepu
Na reakcję dziecka na trudne przeżycia pracujemy dużo wcześniej, niż dochodzi do zakupów. Inwestując swój czas i uwagę w rozmowy z nim, negocjacje, ustalanie i przestrzeganie ułatwiających życie zasad i wspomniane wyżej zaspokajanie różnych potrzeb, tworzymy przyjazne środowisko, w którym podobne sytuacje zdarzają się rzadko. Gdy świadomie wybieramy przekaz medialny, który trafia do malucha, tłumaczymy mu działanie reklamy, pokazujemy własnym przykładem, że kupowanie nie jest jedyną metodą na dobry humor, dajemy mu szansę. Podobnie jest z tłumaczeniem roli pieniądza. Każdą z tych metod trzeba dopasować do wieku dziecka i do jego możliwości zrozumienia.
Gdy trzeba działać
Każdemu jednak puszczają czasem nerwy, a dziecko, które jeszcze się uczy jak reagować, ma do tego szczególne prawo. Warto stosować profilaktykę. Wybierać pory, gdy dziecko nie jest zmęczone, a w sklepach nie ma tłumów. Omijać alejki z zabawkami i słodyczami, by nie stawiać przed malcem zbyt wygórowanych oczekiwań. Bacznie obserwować i reagować, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli. A kiedy dochodzi do dużych emocji, warto po pierwsze je nazwać i pomóc określić dziecku ich przyczynę („Widzę, że się złościsz, bo tamta dziewczynka dostała lalkę, a ty nie.”), przedstawić konsekwencje zachowania i powód, dla którego zależy ci na innym zachowaniu („Kiedy tak krzyczysz, nie możemy dokończyć zakupów na obiad, a tata będzie głodny, kiedy wróci.”) i powiedzieć, czego oczekujesz i co stanie się w przeciwnym razie („Chcę, żebyś nie tupał, kiedy wybieram warzywa. Jeśli będziesz dalej tupał, wyjdziemy ze sklepu.”). I jeśli dziecko nie umie się powstrzymać – to najistotniejsza sprawa – faktycznie sklep opuścić. Malucha łatwiej będzie uspokoić bez udziału widzów.
Poszukajmy przyczyn
Za każdym „niepoprawnym” zachowaniem dziecka kryje się jakaś przyczyna. Zanim zaczniemy stosować doraźne środki, konsekwencje, kary, spróbujmy zrozumieć co właściwie się dzieje i dlaczego?
Problemy, które zazwyczaj nazywamy „niegrzecznością”, dotyczą kilkulatków, kiedy to maluch zaczyna odkrywać własne granice i je testować.
***
Tekst: Katarzyna Wozinska, Psycholog, trenerka umiejętności interpersonalnych, założycielka Centrum Słowo-Psychologia z Duszą w Poznaniu, www.centrumslowo.pl