Króliczek Alilo to bardzo szczególna zabawka, która wciąga do zabawy na długie godziny każdego dnia. Moje córki za nim szaleją! Oto niektóre z powodów.
Alilo to przede wszystkim najlepszy ODTWARZACZ MUZYCZNY, z jakim się do tej pory spotkałam w produktach dla dzieci. Naprawdę dobrze słucha się muzyki, która nie nosi śladów filtru „chór żab latem nad jeziorem”, tylko brzmi tak samo, jak odtwarzana na dużym domowym sprzęcie audio. Dźwięki są czyste i jasne a regulacja głośności i przełączanie pomiędzy poszczególnymi utworami odbywa się płynnie. Gdyby nie ta doskonała jakość dźwięku, do dziś z pewnością zdążyłyby mi zbrzydnąć piosenki z „Akademii Pana Kleksa”, do których córki mają wyraźną słabość. I kiedy piszę „wyraźną”, naprawdę nie jest to hiperbola.
Alilo jest również doskonałym OPOWIADACZEM. Nie raz i nie dwa króliczek ratował mnie z opresji, kiedy zmęczona po całym dniu pracy dosłownie zasypiałam na stojąco. Wiadomo, że na dobranoc bajka musi być, ale czasami nawet kolejny kubek kawy nie pomagał mi w doprowadzeniu opowieści do szczęśliwego zakończenia. To właśnie w takich chwilach korzystałam z króliczka Alilo i zamiast mnie książki, a raczej audiobooki, czytali: Maria Seweryn (jej interpretacja książek o Basi na podstawie tekstów Zofii Staneckiej jest bezbłędna!) i Jerzy Stuhr („Pettson i Findus” w jego wykonaniu to po prostu mistrzostwo!). Muszę przyznać, że początkowo podeszłam nieco sceptycznie do wgranych w pamięć króliczka bajek czytanych przez Gosię Kosik (w warstwie tekstowej ustępują nieco wymienionym wcześniej utworom), ale moje córki pokochały „Bajkę o trzech myszkach” i średnio sto razy na dobę podśpiewują refren „Emilu, Emilu, dylu, dylu, dylu. Kaczki małpki, kotki z drutu, trutu tutu”.
Alilo jest także wdzięcznym TOWARZYSZEM ZABAW. Tak, tak, towarzyszem, a nie tylko przedmiotem zabawy. Wiele razy zmęczona młodsza córka po prostu brała króliczka Alilo do łóżka, włączała opcję świecących uszu (no, bo skoro mogą świecić, to dlaczego z tego nie skorzystać?), przytulała go do siebie, coś mu szeptała na ucho i… zasypiała. Trudno mi sobie wyobrazić, że podobnie mogłaby postąpić z odtwarzaczem muzyki męża, który – malutki, czarny, kanciasty i z kabelkami – jest tak odległy od stylistyki Alilo. To był naprawdę kapitalny pomysł, żeby umieścić muzykę w białym słodziaku z miękkimi uszami w słodkim wdzianku i z jeszcze słodszym ogonkiem! Starsza córka regularnie zaprasza królika na urodziny swoje (obchodzi je średnio pięć razy w tygodniu), lalek i misiów, bo oprócz nienagannej prezencji ma również bogate wnętrze i uświetnia każdą imprezę odpowiednią nutą.
W naszej konkretnej sytuacji Alilo okazał się genialną alternatywą dla POCZTÓWEK DŹWIĘKOWYCH. Kiedy młodsza córka trafiła do szpitala na długie tygodnie, dziewczynki przesyłały sobie niezliczoną liczbę króciutkich wiadomości głosowych nagranych w pamięci króliczka. Tu dźwięk nie był już czysty jak kryształ, ale to nic, ważne były emocje! No, bo jak się nie wzruszyć, słuchając pozdrowień pięciolatki: „Siostro, kocham cię i życzę ci, żebyś jak najszybciej wróciła do zdrowia i wyszła na przepustkę!”?
W ostatnich tygodniach Alilo zaczął również wspierać starszą córkę w ROZWIJANIU PASJI do baletu. Na kartę pamięci króliczka wgrałam kilka ulubionych utworów córki z „Dziadka do orzechów” i „Jeziora łabędziego” i dlatego ćwiczenie kolejnych układów i piruetów jest prostsze niż kiedykolwiek. Wystarczy włączyć odpowiedni guzik i gotowe.
Najważniejsze w tym wszystkim jest chyba jednak to, że Alilo jest niezwykle ŁATWY W OBSŁUDZE. Bardzo się cieszę, że pliki można wgrywać do oddzielnych folderów, a nie wszystkie do jednego wora jak leci, bo dzięki temu szybciej można odnaleźć interesujący nas w danym momencie utwór. Ikonki z nutą (muzyka), książką (bajki), latarką (świecące uszy) i mikrofonem (nagrywanie) są czytelne i dla pięciolatki i dla trzylatki, a wyjaśnienie córkom znaczenia strzałek skierowanych w różne strony (przeskakiwanie do przodu / cofanie) zajęło mi dosłownie minutę. W osobnym folderze znajduje się przepiękna kołysanka (szkoda, że polski dystrybutor nie wgrał więcej tych hipnotyzujących śpiewanych po chińsku utworów, bo to by było coś naprawdę niespotykanego w polskich zabawkach) oraz biały szum do uspokajania maluszków; to właśnie tutaj dodałam pliki z muzyką baletową – i od teraz wspaniały pakiet dźwiękowy na dobranoc kryje się pod klawiszem z teczką.
Króliczek Alilo nie udaje zabawki dla dzieci, on naprawdę nią jest. Zasługuje na ocenę celującą pod każdym względem!
Autorka recenzji oraz zdjęć: Karolina Obrzut (mama Zuzi i Mai)
Dowiedz się więcej na www.alilo.pl